N – Krysiu, czemu nie rysujesz?

U – Bo mama nie zapakowała mi kredek.

N – Na pewno nie masz?

U – Przeczące pokręcenie głową i łzy w oczach.

N – Może wspólnie poszukamy?

U – Kiwnięcie głową oznaczające przyzwolenie na zajrzenie do plecaka.

N – Są. Były w innej kieszonce.

Taka sytuacja w pierwszej klasie to szkolna codzienność. Oczywiście nie dotyczy tylko kredek, ale również pozostałych przyborów, zeszytów, podręczników i ćwiczeń oraz innych rzeczy, które nauczyciel polecił przynieść do szkoły.

Dlaczego tak się dzieje?

Niestety, w większości przypadków jesteśmy winni my, rodzice. I chociaż robimy to nieświadomie, w tzw. „dobrej wierze” efekt jest właśnie taki, jak w zaprezentowanej scence.

Rodzice, w trosce o to, aby świeżo upieczony uczeń zabrał do szkoły wszystko co potrzebne, pakują plecak sami. Uważają, że to najlepsze rozwiązanie. Czy to prawda? Jeżeli chodzi o czas to i owszem, czynność przebiega na pewno dużo sprawniej. Jednak, gdy popatrzymy na długofalowe skutki, to zauważymy, że takie postępowanie nie jest dobre ani dla dziecka, ani dla rodzica.

Po pierwsze, chociaż na początku pierwszak interesuje się podręcznikami, przyborami i szkołą, z czasem uznaje, że pakowanie plecaka to tylko i wyłącznie zadanie dla rodziców. Dalej koło toczy się samo. To mama lub tata muszą wiedzieć, co jest zadane, co należy przynieść do szkoły i jak należy ubrać się w dany dzień, bo np. pani prosiła o strój galowy. Z upływem czasu sytuacja wcale się nie poprawia. Dziecko „nie wyrasta”, ani „nie dorasta”, ale kontynuuje to, co zostało wypracowane na samym początku. W kolejnych latach coraz trudniej rodzicom wyegzekwować nie tylko pakowanie plecaka, ale także uczenie się, a nawet chodzenie do szkoły.

Po drugie, dziecko nie ma najmniejszego pojęcia, co znajduje się w jego tornistrze. Więc niby „ma” i jednocześnie „nie ma”. Przeglądając zawartość, ze zdziwieniem odrywa, że u niego również znajdują się kartki, podobne do tych, które pokazuje pani, że jednak jest podręcznik i ćwiczenia, a nawet piórnik z całą zawartością. Całej sytuacji towarzyszy wiele stresu (dziecko denerwuje się, że nie ma tego czego potrzeba), niepewności (dziecko nie wie co robić i jak zachować w takiej sytuacji) oraz poczucia winy (dziecko uważa, że jest złym uczniem, który nie wykonuje swoich obowiązków tak, jak powinien).

Po trzecie, „Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”. Nawyki kształtują się już od najmłodszych lat. Na początku dziecko powtarza zachowania zaobserwowane u osób, z którymi najczęściej przebywa, które są dla niego autorytetem. Tak więc rodzice, dziadkowie czy rodzeństwo są swego rodzaju wzorem do naśladowania, drogowskazem, pokazującym jak należy postępować, a jak nie.

W miarę rozwoju dziecka opiekunowie wpajają mu pożądane nawyki. Czynności powtarzane codziennie zostają przez dziecko zapamiętane, a następnie, w konkretnej sytuacji odtwarzane w sposób automatyczny. Oczywiście rodzice nadal pozostają wzorem do naśladowania. Ich postępowanie musi współgrać ze stawianymi wymaganiami. Nie da się bowiem wytłumaczyć dziecku, dlaczego ono ma mieć porządek w plecaku, skoro mama wiecznie nie może czegoś znaleźć w swojej torebce albo dlaczego nie należy się spóźniać, skoro tata nigdy nie zdąża z niczym na czas.

Rozpoczęcie nauki w klasie pierwszej, to najlepszy czas na wypracowanie nawyków związanych ze nauką i szkołą. Jeżeli go przegapimy, później coraz trudniej będzie nam wyegzekwować od naszego ucznia właściwe zachowanie. Jeżeli więc chcemy, aby w przyszłości nasze dziecko było obowiązkowe i odpowiedzialne oraz aby miało wysokie poczucie własnej wartości, zacznijmy pracować nad tym już dziś.

Co więc robić?

Pierwszy etap – najpierw pokażmy, potem wymagajmy. Dobrze, kiedy pierwszy raz spakujemy plecak wspólnie z dzieckiem. Pokażmy mu, w jaki sposób wkładać książki i zeszyty, aby nie pozaginały się rogi i nie podarły kartki. Podpowiedzmy, jak ułożyć przybory w piórniku, aby wszystkie zmieściły się i były łatwo dostępne. Wspólnie ustalmy miejsce dla poszczególnych rzeczy np. największą przegródkę przeznaczmy na książki, mniejszą na piórnik, a boczne na kanapki, przekąski czy picie. Gdy odpowiednio rozmieścimy wszystkie potrzebne w szkole rzeczy, jest większe prawdopodobieństwo, że nawet w przypadku „awarii” butelki czy pojemnika na kanapkę, podręczniki i przybory nie zostaną zniszczone.

Przy okazji zwróćmy uwagę, aby w plecaku było tylko to, co powinno w nim być. Wytłumaczmy dziecku, że maskotki, samochodziki, naklejki, kamyczki czy temu podobne akcesoria powinny teraz zostać w domu. Niestety wszystkie dodatkowe przedmioty bardzo rozpraszają dziecko i zamiast uważać na lekcji, stale zagląda do plecaka sprawdzając, czy aby wszystko jest w porządku z jego ulubioną zabawką.

Oczywiście, od każdej reguły jest wyjątek. Jeżeli nasz pierwszak jest wyjątkowo wrażliwym i nieśmiałym dzieckiem, w początkowym okresie, pozwólmy mu na zabranie ze sobą „wsparcia”. Przez cały czas dodawajmy mu otuchy, aby jak najszybciej zaaklimatyzował się w nowym miejscu i z przyjemnością tam przebywał.

Drugi etap – dziecko pakuje samodzielnie, rodzic sprawdza

Na ten etap warto poświęcić trochę czasu. Gdy już nasz uczeń wie, co i gdzie ma zapakować, pozwólmy mu robić to samodzielnie. Później, w formie zabawy możemy przeprowadzić mały „egzamin”, sprawdzając, czy wszystko zostało zapakowane, czy rzeczy są w odpowiednim miejscu i czy nie ma przedmiotów zbędnych. Gdy zauważymy, że dziecko sprawnie radzi sobie z pakowaniem, wystarczy cotygodniowa kontrola plecaka.

I jeszcze jedna ważna sprawa – Pozwólmy dziecku ponieść konsekwencje swojego „zapominalstwa”. Bez popełniania błędów, nie ma nauki. My również, zanim nauczyliśmy się chodzić, zaliczyliśmy wiele upadków. Podobnie jest z każdą inną czynnością. Zanim zostanie opanowana, należy podjąć wiele prób, popełnić masę błędów, by następnie wyciągnąć z nich wnioski. Nasz pierwszoklasista również uczy się wypełniać nowe obowiązki. Pozwólmy mu na to. A gdy zdarzy się „wpadka” wesprzyjmy go naszym odpowiedzialnym zachowaniem. Nie bagatelizujmy problemu (Nic się nie stało.), ani nie róbmy „afery” (Ty to nigdy o niczym nie pamiętasz! Ale z ciebie niedorajda!). Wspólne zastanówmy się: dlaczego tak się zdarzyło, jak to naprawić i co zrobić, aby sytuacja więcej się nie powtórzyła. W ten sposób nauczymy dziecko odpowiedzialności, sumienności i przemyślanych zachowań. Sprawimy, że poczuje się ważne i kompetentne. Będzie to wielki krok w budowaniu sprawczości, a tym samym poczucia własnej wartości.